Jesteśmy lafiryndami?




Te z Was, które oglądały „sex w wielkim mieście” może skojarzą tytuł z jednym z odcinków. Temat wydaje się błahy, ale wbrew pozorom dość istotny. Dla szybkiego przypomnienie, Carrie umawia się z typem, który po trzech rankach jeszcze jej nie zaczął się do niej dobierać.

Generalnie w świecie zapracowanych ludzi, powierzchownych znajomości i tindera faktycznie można to uznać za fenomen. Czy więc, jeśli uchował się jeszcze jakiś dobrze wychowany dżentelmen szukający dziewczyny na poważnie? Jest klasyfikowany jako gej, ten z małym bądź w najlepszym wypadku nieśmiały.

Podczas szybkiej ankiety wśród moich koleżanek to była najczęstsza diagnostyka „problemu” nieogarnięcia się w podczas czterech pierwszych randek. To co zostało niedopowiedziane bo nie wypada to, że po prostu nie jest zainteresowany. Jednak ten można szybko odrzucić bo randki zajmują dużo czasu i hajsu, więc mało kto się kłopocze, jeśli w bliższych bądź dalszych planach nie ma dogłębnego poznania drugiej osoby.  

Co się więc zadziało z nami dziewczynami, że po 3 spotkaniu nie doszliśmy chociaż do drugiej bazy?

Okej wiadomo nie wszystkie, ale jednak większość byłaby tym faktem zaniepokojona. Czasami mam wrażenie, że prędzej mój randomowy kolega będzie mnie próbował zaliczyć po pijaku niż doczekam się typa, który zaproponuje kolację przy świecach. A tu nagle niespodzianka, trafił się, jak biała owca, pośród stada czarnych owiec. Wino, kolacja, wypad do kina. Wszystko idealnie, ale zero fizyczności. I jak reaguje typowa dziewczyna? Stresik. Może mnie nie chce? Może coś z nim nie tak? Jest chyba zbyt grzeczny.

I rozpada się. Kolejny pan sympatyczny idzie w odstawkę bo jest zbyt kochany i zbyt szanujący dziewczyny. A dziewczyna zaczyna szaleć za kolejnym fagasem, który nie jest za bardzo zainteresowany i jest chamem.

Z dedykacją dla kobiecej logiki.

A co Wy o tym sądzicie? Czy 3 randka to już po pora na małe przełamanie lodów?


0 komentarze:

Archiwum bloga

Obserwatorzy

Navigation Menu